sobota, 3 stycznia 2015
Rozdział 4
''You won't let go,
But you still keep on falling down,
Remember how you saved me now,
From all of my wrongs yeah,
If there's love just feel it,
If there's life we'll see it,
This is no time to be alone, alone, yeah,
I, wont let you go,
Say those words,
Say those words like there's nothing else,
Close your eyes and you might believe,
That there is some way out yeah,''
Drzwi do domu były otwarte. Mama często zapominała je zamykać, nawet gdy gdzieś wychodziła, chociaż to zdarzało się ostatnio bardzo rzadko. Przy wejściu ściągnąłem czarne niki, czując pod nagimi stopami przyjemny chłód lakierowanego drewna przez hol ruszyłem do salonu. Mama siedziała na szarej kanapie okryta ciepłym kocem, mimo że na zewnątrz była na tyle ciepło, że nie trzeba było zakładać nawet cieplejszej bluzki. Tępo wpatrywała się w włączony telewizor. Usiadłem obok niej, rzucając okiem na szklany stolik stojący nieopodal. Stało na nim kilka brudnych kubków, szklanka z niedopitą do końca whisky i dwa opakowania proszków uspokajających. Kiedyś mama nie pozwoliłaby żeby na jej ukochanym stoliku stała choćby wypolerowana filiżanka z podstawką. Był jej oczkiem w głowie. Kiedyś.
-Cześć mamo. - Przywitałem się, wyciągając nogi przed siebie, kładąc stopy na tym pieprzonym stoliku. Odwróciła głowę powolnym ruchem w moją stronę i uśmiechnęła się leniwie.
-Dru? Ty już w domu? - Mówiła niewyraźnie, a jej ładne, wciąż młode zielone oczy zaszły mgłą.
-Jest już po ósmej mamo. - Wyjaśniłem. Po szkole poszedłem jeszcze na siłownie, a potem do pubu na piwo z kumplami.
-Och... - Spojrzała na telewizor i jej wzrok utkwił tam na dobre. Odleciała. Sfrustrowany wstałem i wróciłem do holu, potem boso wyszedłem na podwórko. Ze swojego czarnego audi tt wyjąłem plecak, czteropak piwa i wróciłem do domu, a potem szerokimi, zakręcanymi, szklanymi schodami wbiegłem na drugie piętro do swojego pokoju. Plecak rzuciłem w kąt i z czteropakiem w ręku usiadłem w obrotowy fotelu, przed plazmą wiszącą na ścianie. Otworzyłem jedną puszkę,wziąłem pada z podłogi włączyłem jakąś głupią grę, w której rozwalałem głowy zombie. Idealnie by odreagować. W połowie drugiego piwa w moich myślach pojawiła się ta tajemnicza czarnowłosa dziewczyna. Mimo woli uśmiechnąłem się na jej wspomnienie. Spodobało mi się denerwowanie jej, gdy ma kaca. Wkurzało jednak to, że tak mało mówiła. Nie wyglądała na nieśmiałą,a przecież tak od razu nie mogła mnie znielubić. To niemożliwe. Przecież mnie nie zna. Zdenerwowany kolejną przegraną rzuciłem pada na podłogę i zacząłem obracać się w fotelu popijając piwo. Jestem pewny, że ją w końcu złamie i powie jak ma na imię. Z łatwością mógłbym sam się tego dowiedzieć, ale wolałbym usłyszeć to z jej ust. Intrygowała mnie. Nie wydawała się być, jak te wszystkie inne laski... Ruby. Zerwałem się z fotela. Z biurka wziąłem laptopa i położyłem się na łóżku, uruchamiając urządzenie. Zalogowałem się na fejsie, gdzie czekało na mnie piec wiadomości o Ruby. Ja pierdziele totalnie o niej zapomniałem. Ruby była fajną dziewczyną, chodziliśmy ze sobą trzy miesiące. Umiała mnie rozśmieszyć i dobrze czułem się w jej towarzystwie, ale ostatnio coś zaczęło się psuć. Ciągle się czepia i szuka problemu tam gdzie go nie ma. Ostatnia jej wiadomość brzmiała: Wiesz Dru zachowujesz się jak drań. Możesz cholera przestać mnie ignorować? Przepraszam za ostatnie.
Oj doskonale pamiętałem naszą ostatnią kłótnię z przed dwóch dni. Od tamtej pory w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Poszło o to, że nie mam dla niej czasu mimo to, że to ona ma wiecznie zapełniony grafik. Ja jestem wyrozumiały. Rozumiem, że dużo czasu poświęca tańcu, ale nie może się czepiać mnie o to, że jest wiecznie zajęta..No kurwa! Zignorowałem jej wiadomości. Nie miałem teraz głowy do tego by z nią gadać. Wyłączyłem laptop i ruszyłem pod prysznic.
Następnego dnia rano ciężko było wstać, ale przemogłem się i zwlekłem się z łóżka. Spóźniony, piętnaście minut po ósmej zaparkowałem na szkolnym parkingu, na którym oprócz mojego samochodu stało jeszcze tylko pięć. Z niemrawym humorem wysiadłem z audi i w niewielkich strużkach deszczu przeszedłem parking i wszedłem do szkoły. W korytarzu na jednym z parapetów siedziała Ruby. Plecami opierała się o kraty w oknach, a głowę miała spuszczoną w dół. Jej długie, rudobrązowe włosy spływały w dół, zasłaniając jej ładną twarz. Podszedłem do niej i oparłem się bokiem o ścianę obok. Podniosła głowę do góry i zerknęła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem złość.
-Czemu nie odpowiedziałeś? - Spytała, a w jej głosie wyczułem nutę gniewu.
-Odczytałem wiadomości dopiero wczoraj, a byłem już po kilku piwach. - Wytłumaczyłem. Jej spojrzenie złagodniało.
-Przepraszam. - Wyszeptała i zeskoczyła na podłogę. Była tylko kilka centymetrów niższa ode mnie.
-Po prostu wyluzuj. - Zaproponowałem. Uśmiechnęła się lekko i objęła mnie za szyje.
-Spróbuje. - Powiedziała i pocałowała mnie w usta. - Nie gniewasz się?
-Już nie. - Pocałowała mnie jeszcze raz a potem się odsunęła.
-Musze uciekać. Spotkamy się dziś? - Lekko kiwnąłem głową, choć wcale nie byłem pewny swojej odpowiedzi. - To pa Dru.
-Pa. - Wzięła swoją torbę i wybiegła ze szkoły. Dziwiłem się, że Ruby poświeciła swoją pierwszą lekcje tylko po to by tu przyjść i mnie przeprosić. Była przykładną uczennicą i nienawidziła się spóźniać. To było podejrzane, albo po prostu naprawdę jej zależy. Tylko czy mi zależało w takim samym stopniu?
Do czwartej lekcji niesamowicie się nudziłem, ale gdy przyszedł czas na biologie niemal się ucieszyłem. Tym razem to ja byłem pierwszy. Czarnowłosa weszła niemal ostatnia. Wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj. Miała na sobie ciemne jeansy i trochę rozciągnięty, szary sweter na długi rękaw spod, którego wystawało ramiączko czarnej koszulki. Byłem ciekaw czy naprawdę jej zimno, czy po prostu tak lubiła. Była drobna i niska, a jej czarne włosy sięgały połowy pleców. Dziś miała je rozpuszczone. Była ładna, naprawdę ładna, ale w zupełnie inny sposób niż Ruby, która wyróżniała się wysportowana sylwetką, okrągłą buzią i dużymi zielonymi oczami. Czarnowłosa miała nieprzeciętna urodę małego elfa. Jasna skóra, spiczasty podbródek, zadarty nos i duże granatowe oczy. To wszystko sprawiało, że wyglądała niemal, jak z bajki. Zaszczycając mnie jednym spojrzeniem, usiadła obok. Ze swojej torby wyjęła duży zeszyt i niebieski długopis. Kompletnie mnie ignorowała, a to sprawiało, że miałem coraz bardziej ochotę ją rozgryźć.
-Cześć - Rzuciłem i wyciągnąłem przed siebie nogi. Nie odpowiedziała. - Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać...
-Mam rozumieć, że żadna ci się jeszcze nie oparła? -Patrzyła na mnie świdrującym spojrzeniem. Miała ładną, przyjemną barwę głosu, gdy na mnie nie warczała.
-Nie o to chodzi.
-Więc o co?
-Wydaje mi się, że mnie nie lubisz, a przecież mnie nie znasz. - Uśmiechnęła się złośliwie.
-Hope. - Szepnęła.
-Hope?
-Tak mam na imię idioto. - Uśmiechnąłem się szeroko. Dopiąłem swego. Pochyliłem się w jej stronę. Owiał mnie owocowy zapach.
-Ładnie. - Nie odrywała ode mnie wzroku, a jej oczy pociemniały.
-Nie próbuj ze mnie flirtować. - Temperatura jej głosu spadła o kilka stopni.
-Nie mam zamiaru. - Odwróciła wzrok.
-Więc czego chcesz? - Przeczesała włosy palcami tym samym odgarniając grzywkę do tyłu. Gdybym nie siedział tak blisko pewnie nie zauważył bym niewielkiej blizny tuz przy linii jej włosów. Nim zdarzyłem się dobrze przyjrzeć, włosy znów opadły, a ona znów patrzyła na mnie.
-Poznać cie. -Odpowiedziałem szczerze, na co ona parsknęła.
-Nie jestem osobą wartą poznania.
-Myślę, że się mylisz. - Uciekła wzrokiem, ale na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. - No więc Hope. Co cie sprowadza do tej budy? - Westchnęła ciężko.
-Wylali mnie z poprzedniej. - Nie wiem dlaczego, ale zaskoczyła mnie tym. Chciałem zapytać dlaczego, ale w tle usłyszałem swoje imię. Podniosłem głowę i mój wzrok utkwiłem w pani Tyler.
-Tak? - Wstałem.
-Dru może powtórzysz co własnie powiedziałam? - Krzywiąc się, podrapałem się po głowie.
-Eeee... Jestem pewien, że mówiła pani o tym jaki ze mnie świetny uczeń. - Mrugnąłem do niej. Wywróciła oczami.
-Oj Dru twoje ego jest zbyt wielkie. - Kilka osób z klasy zaśmiało się. - Mówiłam o projekcie, który macie do przygotowania na następny semestr.
-Ach... Jasne! - Posłała mi srogie spojrzenie.
-W parach macie przygotować doświadczenie, które dokładnie opiszecie i przedstawicie przed resztą klasy. Będzie to stanowiło 30% waszej końcowej oceny. Dru skoro tak świetnie dogadujesz się z nową koleżanką razem będziecie pracować. Szczegóły przedstawię wam na następnej lekcji, ale sala laboratoryjna będzie do waszej dyspozycji po lekcjach.- Wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu i usiadłem. To była okazja by lepiej poznać Hope. Spojrzałem na nią, ale ona nie wydawała się być z tego tak zadowolona jak ja.
-Nie cieszysz się, że będziesz ze mną w parze?
-Nie. - Warknęła i odwróciła wzrok. Cholera. To chyba nie będzie wcale takie łatwe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz